środa, 15 lutego 2012

Przyczajona tygrysica

Po kilku miesiącach zaczynać mieć dość... Oczywiście nadal cieszy Cię każdy uśmiech malucha, jego postępy w przewracaniu, jedzeniu, pierwsze ząbki, siedzenie. Każda z tych wydawałoby się malutkich rzeczy jest dla Ciebie wielkim wydarzeniem, powodem do dumy, niemal rodzinnym świętem. Jednak zaczynasz jednocześnie sobie uświadamiać, że mimo iż bezgranicznie kochasz swoje dziecko, to czegoś Ci brakuje, coś Ci przeszkadza.
Już nie możesz jak mąż wyjeżdża w delegację pójść od tak na zakupy, na kawę na mieście, na ulubione lody. Mimo iż minęło kilka miesięcy nie mieścisz się nadal w swoje ciuchy sprzed ciąży, a biust urósł Ci do niebotycznych rozmiarów (a ja akurat lubiłam swoje piersi). Od siedzenia w domu i wychodzenia tylko na spacer dostajesz kręćka. Fakt czasem odwiedzają nas znajomi, czas my wybieramy się do nich - jednak w tym zabieganym świecie, wszystko to jest bardzo rzadko. Wyjście z mężem na zakupy to dla Ciebie wielkie wydarzenie. Jest! W końcu gdzieś wyjdziemy. Jednak później zdajesz sobie sprawę, że to tylko zakupy w zatłoczonym markecie, przez które straciłaś tylko pół dnia. Już lepiej zamówić zakupy przez internet.
Zaczyna Cię to wszystko powoli drażnić, już nawet nie chce Ci się malować, czy lepiej ubrać w ciągu dnia. Winą za wszystko zaczynasz obarczać męża. Masz do niego żal, że się nie stara, że nie docenia, że nie rozumie.  I zdawałoby się, że na jedyną osobę z którą wieczorem możesz porozmawiać (po całym dniu spędzonym z dzieckiem), będziesz czekać z niecierpliwością, to jednak nie. Rozmowa przekształca się w wyrzuty, w kłótnie, dąsy... zepsuty wieczór. Czujesz się jak zamknięta w klatce.
Ale czy to wszystko musi tak wyglądać... Nie nie musi i nie może, jeżeli chcemy mieć szczęśliwą rodzinę i MY chcemy być szczęśliwe.

ROZMOWA
Ja zaczęłam od rozmowy, od wylania swoich żalów osobie mi najbliższej - mojemu mężowi. Jednak nie w formie pretensji, czy dąsów. ROZMOWA spokojna, trudna - obustronna. I mimo, iż często i tak dochodzi do zgrzytów to wiele się zmieniło.
To ja wstaje do malucha w nocy - ale to jest mój wybór, choć przy ciężki nocach (na szczęście nie ma ich za wiele) ON pomaga. Za to gdy mąż ma kolejny dzień wolny - to ja śpię do bólu  :) A ja uwielbiam spać i choć nie pamiętam kiedy przespałam całą noc, to poranne błogie lenistwo, kiedy ON zajmuje się MAŁYM, a ja smacznie śpię to dla mnie chwile bezcenne. Ktoś powie to nic, szczegół. Ale czyż to nie te szczegóły nas tak drażnią, psują krew, powodują kłótnie? W naszym przypadku tak, dlatego zaczęliśmy od tych małych rzeczy.

ZAKUPY
Cóż kolejna sprawa, zakupy. Jestem kobietą, jak większość z nas kocham to robić. A kilka fatałaszków, nowy zapach, nowa fryzura, manicure może skutecznie poprawić humor. Ktoś powie, że na chwilę. A ja powiem, że nawet chwile przyjemności są ważne. Dla mnie jednak te zakupy coś  zmieniły we mnie. Nawet na co dzień nie chodzę  w rozciągniętych dresach. Mimo, iż są to ciuchy codzienne, to wyglądają one całkiem przyzwoicie, nie wstydziłabym się siebie przy wizycie niezapowiedzianych gości. Delikatny makijaż - skłamałabym jakby powiedziała, że robię codziennie, ale na każde wyjście, wtedy gdy mąż jest w domu, czy nawet jak ma przyjść kurier z przesyłką.
Ktoś powie BZDURA - zależy jej tylko na tym co inni powiedzą, to wszystko jest powierzchowne. Być może tak. Ale ja lubię czuć się dobrze, atrakcyjnie jak jestem z innymi. Nie dla nich - dla siebie. Taki mały siedzący we mnie egoista. A ta powierzchowność, jeżeli sprawia, że ja czuję się lepiej - to ja się pytam dlaczego nie?

Przyczajona tygrysia ruszą do akcji - już niedługo znów zaatakuje :)

czwartek, 2 lutego 2012

Młoda lwica, czyli mamą być!

Decydujesz się na dziecko. Kilka miesięcy przyjemnej pracy i po 9 miesiącach nic już nie będzie takie jak kiedyś. Czekasz z utęsknieniem na moment kiedy pierwszy raz je zobaczysz... przytulisz... Nikt jednak nie jest w stanie przygotować Cię na to co Cię czeka... poród. I tylko wsparcie  męża, świadomość, że dla tej małej istoty nie możesz się poddać, że jeszcze kilka chwil i skończy się ta męka - pozwala Ci to wytrwać. I nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie czujesz żadnego bólu, wyczerpania, zmęczenia. Przepełnia Cię szczęście i miłość do tej małej istoty która właśnie leży na Twoich piersiach. Naprawdę jest to najpiękniejsza chwila w życiu.
Kolejne dni również przepełnione są szczęściem i miłością. Wkrada się jednak w nie niepokój, żeby było zdrowe, żeby nic mu się nie stało. Mnożą się pytania: czy sobie poradzimy? czy tak powinien oddychać? czy dobrze go podnoszę? czy wszystko będzie dobrze? A on taki malutki, bezbronny leży tylko i jest całkowicie zdany na Was. Ty zaczynasz odczuwać powoli zmęczenie, ale jak tu zasnąć mając taki skarb przy sobie. 
Powrót do domu szczęście, że już opuszczacie szpital, strach, że od tej pory jesteście całkowicie zdani na siebie. 
Pierwsze miesiące nawet nie wiesz kiedy mijają. Powoli się poznajecie, wypracowujecie sobie rytm dnia i nocy. Mąż wraca do pracy po krótkim urlopie, jedzie na kilkudniową delegację i nagle zdajesz sobie sprawę, że teraz tylko Ty musisz wziąć odpowiedzialność za Was dwoje. Już nie możesz być zagubionym kociakiem, od teraz musisz stać się lwicą!